Co będzie dalej…?

 



Właśnie sprawdziłam – ostatni wpis powstał 1. kwietnia 2020 roku! Zgadza się, to ponad rok temu! Nawet mnie to zaskoczyło!


W tym czasie zbierałam się do napisania czegoś kilkanaście milionów razy. Ale najpierw bałam się to zrobić, ponieważ okazało się, że jestem w ciąży. Czego się bałam? Tego, że nie jestem w stanie napisać czegokolwiek, nie wspominając o tym. A dlaczego nie chciałam o tym pisać? Ponieważ była to ciąża z pogranicza cudu i braku zdrowego rozsądku :P To wszystko wiązało się z ryzykiem, o jakim nie chciałam nawet myśleć, a już tym bardziej pisać.


Większość z Was wie, że ilość moich chorób zwala z nóg każdego nowo napotkanego lekarza, więc jak to podsumowała moja Pani Ginekolog – już na dzień dobry miałyśmy wszystko, co tylko może pójść nie tak podczas ciąży. Tym właśnie można wyjaśnić brak zdrowego rozsądku.


A dlaczego cud? Ano dlatego, że pomimo całokształtu mojego zdrowia, starałam się o tę ciążę dobre 8 lat. Przepłakałam tysiąc nocy, kiedy dowiadywałam się, że ktoś z rodziny czy przyjaciół będzie miał dziecko (równocześnie bardzo się z nimi ciesząc!), kiedy widziałam na ulicy kobiety z wózkami, kiedy słyszałam, że „lepiej to byście sobie dzidziusia sprawili, zamiast niańczyć te koty tylko”. Więc kiedy nastał dzień, w którym zobaczyłam na teście dwie kreski – nieopisana radość mieszała się z przerażeniem.


Idusia zrobiła nam niespodziankę na Dzień Matki, kiedy to dowiedzieliśmy się o jej istnieniu <3 Była romantyczna już od pierwszych swoich dni :D Wtedy zmieniło się wszystko.


Zmiany dotyczyły również mojej pracy. Jako że pandemia nie sprzyjała zupełnie sprzedaży rękodzieła, postanowiłam skupić się na drugiej mojej działalności – na BHP. Pracowałam prawie do samego końca, bo ostatnie szkolenie prowadziłam 4 dni przed porodem :P Ale w związku z tym nie było tematów rękodzielniczych, którymi mogłabym się z Wami podzielić na blogu, omijając szerokim łukiem temat ciąży :P


Praca do ostatnich dni przed porodem brzmi dobrze, ale wcale tak dobrze nie było. Ostatnie chwile to straszny ból i strach, który mi towarzyszył. Ponieważ nie był to 9. miesiąc, to nie był nawet 8. miesiąc…


Urodziłam w 30. tygodniu, a idąc w tamtą niedzielę ze skurczami na szpitalną izbę przyjęć do samego końca nie wierzyłam, że już wtedy urodzę. Bolał mnie brzuch, ale czułam ruchy Idki. Wychodząc z domu miałam w miarę dobre ciśnienie, zakładałam więc, że pewnie podadzą mi sterydy na wszelki wypadek i pewnie jakieś kroplówki z magnezem na powstrzymanie skurczów. No i byłam przygotowana, że już raczej będę leżeć do końca.


Na oddziale już się okazało, że moje ciśnienie szybuje w zastraszającym tempie w górę, a jak tylko przyszły wyniki z laboratorium, usłyszałam wiadomość zwalającą mnie z nóg. Cięcie i to zaraz, do rana nie będzie kogo ratować. Wszystko potem potoczyło się jakby obok mnie, mechanicznie robiłam wszystko, co mi kazano, a cały czas z oczu płynęły mi łzy strachu, strachu o Idę. Wiem, że wielu ludzi podchodzi do wcześniaków, jak do mniejszych noworodków, ale że jestem Matką Chrzestną wcześniaczki, zgłębiałam temat i wiedziałam, ile rzeczy może pójść nie tak. To ta wiedza przerażała mnie najbardziej.


Jak się okazało Ida była jednak silniejsza niż się wszyscy spodziewaliśmy i walczyła o swoje jeszcze przed urodzeniem ;) Swoją drogą dalej walczy, a jak coś jest nie po jej myśli, to za każdym razem przekonuje mnie, że naprawdę nie wiem, jak głośno dzieci mogą krzyczeć :P


Ale ja nie o tym – wpis miał być wesoły i jednak chociaż trochę w temacie rękodzielniczo-roboczym :P


No więc jeśli chodzi o pracę – to teraz mogę już tylko o niej pomarzyć (tak - pomarzyć, wiem, że marzenie o pracy brzmi nieco abstrakcyjnie, ale zapewne ci, którzy dzieci posiadają, wiedzą o czym mówię :P).


Ponieważ Idosław pięknie śpi w nocy, to w dzień już prawie tego nie robi :P Są co prawda turbodrzemki, ale one są naprawdę turbo. Chociaż to właśnie dzięki nim jeszcze nie umarłam z głodu i brudu :P Ale nie pozostaje już czasu na rękodzieło…


Podziwiam matki, które zaczynają się zajmować pracami handmade, kiedy są na „urlopie” macierzyńskim i naprawdę bardzo chciałabym wiedzieć, jak one to robią :O Bo wydaje mi się, że mogłoby to być jedynie możliwe po całkowitym wyzbyciu się potrzeby jakiegokolwiek snu…


No i tu rodzi się kolejny problem… Albowiem po takiej przerwie, nawet gdybym wydobyła z głębokich podziemi supermoce i czas na tworzenie, to ja szczerze wątpię, że miałabym jakichkolwiek klientów. No więc zaczynam (bardzo powoli, ale jednak) zbliżać się do dylematu, co dalej z moim zawodowym życiem, bo ta formalna przerwa macierzyńska w końcu ostatecznie i nieubłagalnie się skończy.


Mam ciągle jednak nadzieję, że w tak zwanym międzyczasie coś mnie zainspiruje i wymyślę super biznesplan na swoje rękodzieło. Bo tak szczerze mówiąc, jak tak patrzę na nie z aktualnej perspektywy, to widzę, jak chaotyczne to wszystko było. Ale ciągle jednak bardzo bym nie chciała się tak totalnie i ostatecznie z nim żegnać. Może ktoś z Was mi podeśle jakąś inspirację. A może nadzieję się gdzieś na takową sama.


A póki co - nie wiem. Nie wiem. Tak bardzo nie wiem, co będzie dalej, jak jeszcze nigdy...

Komentarze

  1. Życie aktualizuje nasze plany, wyodrębnia rzeczy pilne od przemyślanych. Kto powiedział, że właśnie rękodzieło dziecięce nie może być Twoja przyszłością;)? Może to właśnie maleńka inspiracja się urodziła ;) mówię trochę metaforycznie. Skoro samo jej imię oznacza kroczenie do przodu ?.....Urodziłaś" Idę "i podświadomie ruszyłas z miejsca, w którym łzy płynęły z innego powodu niż teraz. ;) Ja także trafiłam tutaj przypadkiem a może nie ;) Tak czy inaczej zarządzanie życiem własnym to dopiero jest sztuka na pełen etat ;) Dasz radę ! bo jak czytam tutaj, z nie takimi rzeczami radzisz sobie świetnie. A z tego co widzę to cuda zdarzają się tym którzy je tworzą ;)dla innych .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo wzruszył mnie Twój komentarz :) Nie spodziewałam się, że ktokolwiek trafia tu przypadkiem (choć raczej nie przypadkiem ;) ) Nie spodziewałam się takiego odzewu po tym wpisie, choć większość wiadomości dostałam prywatnie, ponieważ tego bloga czytają w (do tej pory byłam przekonana, że wyłącznie) moi mniej i bardziej znajomi ;) Mineło niewiele czasu, a mi zrodziło się już kilka pomysłów. Może więc to "co będzie dalej" stanie choć trochę mniej niewiadomą :P

      Usuń
    2. Więc jako Twoja "mniej znajoma" trafiając przypadkiem zupełnie nieprzypadkowym;) stwierdzam,że w życiu przypadków nie ma;) ludzie są przeważnie tam gdzie trzeba lub tam gdzie nie trzeba ;) prawda to może niezbyt ambitna ale jednak każde doświadczenie dużo w nosi do naszego życia....Od chwili gdy narodziła się Mała już zawsze będziesz patrzyła na biznes z punktu Was obu a nie siebie samej, tak jak za pewne,od jej narodzin już zawsze będziesz się w pierwszej kolejności martwić właśnie o nią....Na wszystko przychodzi pora i czas ale czasem też bywa tak, że dzieci stają się przyczyną powodzeń biznesowych. Skąd biorą się pomysły? Z potrzeb Mam, Còrek, Synów i Ojców;) Małgorzato;) do dzieła!) Kreatywność w Tobie jest od dawna prawdopodobnie od czasów Twoich własnych narodzin;) Więc z owym doświadczeniem największe szanse na sukces masz właśnie Ty :Kobieta, Żona,Mama, Przyjaciółka, Artystka..

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty