Praca - pasja - obsesja?
Praca
- pasja – obsesja?
Ostatnie
dni pracy nad wyrobami unikatowymi były również bardzo pracowite
pod względem organizacyjno-zaopatrzeniowym. Miałam podejrzenie i
obawy, że z zakupami, zadeklarowanymi we wniosku do dotacji, będą
komplikacje, ale to, że problematyczne okażą się prawie wszystkie
kolejne punkty, zaskoczyło nawet mnie – realistkę. No dobra -
pesymistkę nawet :P
Oferta
aparatu fotograficznego wygasła, fotel biurowy okazał się
tandetny, bo już egzemplarz z wystawy był popsuty, zapas wybranego
modelu drukarki wyczerpał się we wszystkich punktach Media Expert,
a cena regału podana przez stolarza okazała się ceną netto, choć
dałabym sobie rękę uciąć, że pan mówił brutto :P
Stałam
się też dziwacznym okazem klienta przy kasie w Makro, kiedy to
krzyknęłam ze zdumienia, już prawie mając wprowadzać PIN w
terminalu, albowiem zobaczyłam na czytniku niższą cenę niż
podana na wystawie. Zdumiona pani kasjerka wybałuszyła na mnie
oczy, bo przecież chyba lepiej, skoro taniej (?!), ale ona NIE
WIEDZIAŁA, jak wygląda rozliczenie dotacji z Urzędem…
A
jak wygląda? Otóż nawet tańszy zakup stanowi problem! I w
momencie, kiedy oferty, które brałam pod uwagę planując zakupy,
okazują się nieaktualne, do moich oczu napływają łzy rozpaczy,
albowiem oznacza to, iż muszę znaleźć taki sam przedmiot (który
nie będzie odbiegał od opisu we wniosku), na dodatek w zbliżonej
cenie. Moim wrogiem potrafią być więc nawet promocje!
Doświadczenia
ostatnich dni (zakupy, zamówienia, szycie serii zakładek
książkowych, itp.) utwierdziły mnie też w przekonaniu, iż jestem
pracoholikiem. Miałam takie podejrzenia wcześniej, ale teraz moja
natura objawiła się w całej swej krasie. Obawiam się jednak, czy
będąc równocześnie szefem, handlowcem, księgową, kadrową,
specjalistą ds. zakupów i obsługi klienta oraz oczywiście
robotnikiem fizycznym w swojej własnej firmie - nie jest tak, że
człowiek po prostu musi zostać pracoholikiem, bo inaczej tego nie
pociągnie… Nie wiem, choć to się akurat okaże i bez mojej
aktualnej wiedzy w tym temacie. Jak na razie wiem jednak jedno –
odpoczynek i relaks zostaną wpisane do moich firmowych obowiązków,
które będę musiała wypełniać dokładnie tak samo, jak płatności
do ZUS-u, US, przygotowywanie wysyłek i wyjazdy na kiermasze ;)
A
propos kiermaszy – słowo to nasunęło mi jeszcze jedno
przemyślenie. W ostatni weekend w Nowym Sączu odbywał się Jarmark
Anielski. Będąc wtedy w domu rodzinnym, nie omieszkałam odwiedzić
tego rękodzielniczego wydarzenia, ażeby - jeszcze tak na koniec
przygotowań do swojego biznesu - podpatrzeć konkurencję. I jaki
rezultat? Marny… Choć może dla mnie właśnie wręcz przeciwnie?
A marny był przede wszystkim poziom obsługi klienta.
Wiem,
że padał deszcz i aura nie sprzyjała tryskaniu energią, ale w
momencie, kiedy rękodzielnik wystawia swoje produkty na jarmarku, to
chyba z założenia powinien chcieć je sprzedać…? Więc jeśli
ktoś z zainteresowaniem ogląda te wyroby, to może należałoby
okazać choć odrobinę entuzjazmu i zagadnąć potencjalnego
klienta, który sam się napatoczył? Być może ja mam skrzywioną
psychikę przez pracę w customer service i obsłudze klientów
strategicznych w firmach, dla których poziom obsługi klienta był
tak samo ważny, jak jakość produktów, ale chyba sama logika
nakazuje wykorzystać sytuację, jeśli to klient już sam się
pojawia. Kiermasze rękodzieła są miejscem odwiedzanym przez
zainteresowanych tematem, więc skoro trafia tam spora część
docelowej grupy sprzedażowej, a twórcy na swoich kramach z ogromnym
zainteresowaniem przeglądają zawartość własnego smartfona, nawet
nie zerkając na oglądających, to dla mnie coś jest nie tak.
Ciekawa jestem, jak każdy z nas – tzn. w sumie to z Was (bo moje
oczekiwania znam :P) - wyobrażałby sobie wymarzonego sprzedawcę na
jarmarku rękodzieła :P Chyba muszę przygotować ankietę, by
sprawdzić jakie są Wasze oczekiwania, bo sama nie wiem, czy moje
odczucia mogą być wyznacznikiem :P
No
i w ten oto sposób skończył się mój weekend odpoczynku - kolejny
dowód na to, że pracoholizm to moje drugie imię :P Niby wolne, ale
Małgorzata zawsze znajdzie sobie jakieś zadanie biznesowe, nawet
jeśli zaistnieje ono pod innym pretekstem <3 No cóż takie życie.
Znajdź sobie pracę, którą pokochasz, a nie przepracujesz ani
jednego dnia – mówili. Załóż swój biznes, a zapomnisz o
oczekiwaniu na weekend i urlop, po prostu ich nie będziesz miał :P
Komentarze
Prześlij komentarz