Na zakręcie ostatniej prostej
Głupia
ja, która śmiałam pomyśleć, że przejście urzędowej procedury,
dotyczącej uzyskania dotacji, było najtrudniejszym punktem planu!
Porzućcie wszelką nadzieję Wy, którzy wchodzicie na drogę
samozatrudnienia! Nadzieję na to, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie, bo
przecież będziecie robić to, co kochacie.
Kiedy
myślałam, że najgorsze, co mnie spotkało, to konieczność
napisania Polityki Prywatności (zgodnej z RODO oczywiście…) i
Regulaminu Sklepu Internetowego, i że (uff!) mam to już za sobą –
nadeszła kolej na opanowanie księgowości…
Oczywiście
wybrałam najłatwiejszą chyba formę rozliczeń z fiskusem i
oczywiście postanowiłam sama zająć się księgowością. No
przecież dam sobie radę! Co za problem prowadzić ewidencję
sprzedaży? Banał!
Dobrze,
że moja wrodzona, odziedziczona i utrwalona zdolność do
przejmowania się wszystkim poza granice przyzwoitości doprowadziła
mnie do umówienia się na wszelki wypadek z „księgową”. Taką
prawdziwą, z krwi i kości! Której oczy nabierają blasku, kiedy
mówi o najnowszych przepisach podatkowych i która ochoczo dzwoni do
Krajowej Informacji Podatkowej, by upewnić się w swoich
przekonaniach!
To
pewne – Pani Księgowa spadła mi z nieba – bo jak tak sobie
myślę, przed jakimi „machlojkami” i wiążącymi się z nimi
grzywnami z Urzędu Skarbowego mnie uchroniła, to aż mnie gęsia
skórka przechodzi!
I
tu muszę złożyć hołd naszym cudownym urzędnikom z Urzędu Pracy
– tak zorientowanym w przepisach, że słów brak! Tak, to sarkazm… Dzięki informacjom z PUP zostałabym osądzona
o unikanie płacenia podatku dochodowego… „Oczywiście, że jest
Pani zwolniona z konieczności odprowadzania podatku dochodowego od
dotacji!”. Sra ta ta ta! Mogłabym być zwolniona, ale że wybrałam
na sposób moich rozliczeń ryczałt, to wpadam w jedyny wyjątek od
tej reguły! A rozliczenie ryczałtowe stoi JAK BYK w moim wniosku i
umowie o dotację! Ale po co obdarować petenta sprawdzoną
informacją, przecież „jego działalność to nie nasz problem. W
ogóle to przychodzi tu taki i zawraca głowę, nie da nawet
kawy wypić spokojnie...”
Tak
więc ryczałt. Łatwy, prosty i przyjemny. Tylko przychody się
ewidencjonuje. Najprostsza rachunkowość, jaka może być. No tylko
trzeba jeszcze zrobić remanent początkowy. No i roczne potem robić.
I przechowywać dowody zakupów. No miesięcznie je najlepiej
poukładać, bo kontrola z urzędu może być. Trzeba zrobić
zestawienie środków trwałych. I wybrać KŚT. Jak to co to jest
KŚT?? No zmiana była w 2018, teraz ciężko przyporządkować, co
jest czym. Ale trzeba jakoś wybrać do której grupy każdy środek
trwały należy. A – no i jeszcze zestawienie wyposażenia. No i
póki nie musi się mieć kasy fiskalnej, to paragony ręczne. A
potem na każdy dzień zestawienie sprzedaży nieewidencjonowanej. No
i miesięczny raport z ewidencji sprzedaży. A potem to już tylko
podatek obliczyć, wygenerować DRA i zapłacić składki do ZUS. I
DRA trzeba zanieść osobiście albo wysłać pocztą za
potwierdzeniem odbioru. No i rozlicza się rocznie innym PIT-em. I do
końca stycznia! I nie można z małżonkiem. I żadnych ulg od
podatku, bo przy ryczałcie nie przysługują. Czyż nie proste?!?!
Tak
więc zaciskam zęby, bo przecież nie poddam się teraz, kiedy najgorsze (?!?!?!) za mną! A przede mną już tylko sfotografować
produkty, wrzucić je do sklepu, zakończyć działania ze stroną www,
podpiąć płatności elektroniczne, dopracować wysyłki, dostać się portale sprzedaży rękodzieła, założyć
fanpage, zapisać się na jakieś kiermasze i znaleźć choć kilku
klientów, by być w stanie opłacić składki ZUS i podatek w
październiku <3
Dasz rade bo jak nie ty to kto ?
OdpowiedzUsuńDam! Dzięki Wam i każdemu dobremu słowu! :*
Usuń