Kobieto, ogarnij się!




Długo moje myśli krążyły po zakamarkach mojego umysłu, szukając powodów, by ten wpis nie powstał. Argumentów znalazło się całe mnóstwo! Bo, jak to tak pisać o wątpliwościach, o strachu, o stresie. Dopiero co założyłam firmę i już mam pokazać, że nie jest kolorowo? Przecież powinnam tryskać energią i teraz to już wszystko powinno być idealnie, czyż nie?!

I wtedy pomyślałam sobie o motywach powstania tego bloga! Tu zacytuję sama siebie:
Mam nadzieję, że blog będzie dla mnie swoistą terapią, pozwalającą uporządkować skołataną psychikę, nadwątloną przez stresy wkraczania na drogę samozatrudnienia”

Tak więc oto – piszę ten tekst!

W obliczu mojego nieznośnego zachowania w ostatnich dniach, wynikającego ze stresu związanego z działalnością, przyszedł mi z odsieczą Mój własny, prywatny Mąż, który postawił mnie do pionu, krzycząc: „Weź się Kobieto ogarnij!”. Słowa te tak mnie dotknęły, że uświadomiłam sobie, iż w mojej głowie istnieje kilka głęboko zakorzenionych przekonań, które ciężko stamtąd ruszyć, a które sieją spustoszenie nie tylko w moim życiu, ale też w życiu wszystkich dokoła, którzy muszą znosić mnie na co dzień :P

Po pierwsze – wszystko co robię, muszę Zrobić dobrze!

Tu dobrze byłoby usunąć literkę „Z”, albowiem na to, że robię coś dobrze mam wpływ, ale że Zrobię, to już nie do końca. Mam tu na myśli „powodzenie” przedsięwzięcia pt. Unikaty Małgorzaty. To, co leży w mojej gestii, to podjęcie wszelkich działań, by dotrzeć do potencjalnych klientów, by strona dobrze się prezentowała, by znaleźć kiermasze, na które mogę pojechać, no i najważniejsze – by moje wyroby były nietypowe, ładne i wysokiej jakości. Natomiast na to, czy rynek aby przypadkiem nie przesycił się już rękodzielnikami – no cóż, wpływu nie mam… Być może będę musiała jednak uwierzyć mojemu Mężowi, że jeśli coś nie wypali, to być może to nie będzie wyłącznie i jedynie moja wina… Choć jeszcze przekonana do tego nie jestem :P

Po drugie – tylko praca 24h/dobę może mnie usprawiedliwić!

No tak… Mam wyrzuty sumienia, że za mało pracuję. Że czasem się z kimś spotkam i wyjdę z domu. Że oglądam serial (z drutami w ręku, ale to się nie liczy!). Że śpię! Taka jest niestety prawda i tu chyba pokutuje mój wrodzony przerost ambicji :P
Strasznie ciężko mi uwierzyć w to, że początki działalności TAK wyglądają… Tak – czyli jak? Ano marnie. Marnie pod względem finansowym, marnie pod względem wolumenu klientów i marnie pod względem ilości zamówień.
Niby logiczne wydaje się to, że tego typu „biznesy” opierają się na zasadzie „śnieżnej kuli”, czy jak kto woli na „marketingu szeptanym” (jakież kolokwialne, a jakże mądrze brzmiące określenia ;D!), a to wymaga czasu, ale nie dla Małgorzaty… Skoro od razu nikt nie kupuje, to na pewno NIC z tego nie będzie!!!
Więc, by chociaż nie dawać sobie pretekstu do czynienia (samej sobie oczywiście) wyrzutów w stylu: „Nic nie zarabiasz, a na dodatek się obijasz, zamiast pracować!”, pracuję, pracuję i jeszcze raz pracuję. Tak na wszelki wypadek…

Po trzecie - „ONI” chyba mają rację

ONI”, czyli kto? Ano przypadkowe osoby w Internecie, które WIEDZĄ. Wiedzą, że mi nie wyjdzie. Wiedzą, że nic nie sprzedam. Wiedzą, że za drogo wyceniam swoje przedmioty. Wiedzą, że da się to zrobić szybciej, inaczej, taniej.
Nie spodziewałam się, że aż tak szybko spotkam się z „hejtem na Internetach”, szczerze mówiąc to w ogóle nie myślałam, że się spotkam… Ktoś kiedyś napisał, że jeśli w dzisiejszych czasach nie poczujesz tego zjawiska na własnej skórze, to nie jesteś prawdziwym artystą! Ale mnie to wcale nie pociesza…
Niby wiem, że istnieją osoby, którym podobają się moje wyroby, niby wiem, ile czasu i energii zajmuje wykonanie poszczególnych elementów, niby wiem, że koszty dobrych materiałów są wysokie… Ale jeśli ONI mają rację…? I rzeczywiście nic nie sprzedam?!?!?!

Po czwarte – Cena Czyni Cuda?

Ta kwestia chyba najbardziej mnie dobija. Ja wiem, że ceny wystawionych rzeczy, wykonanych przeze mnie są wysokie. Sama nie mogłabym sobie pozwolić na zakup większości z nich :P Ale strasznie mnie smuci, jak słyszę to co rusz.
I nieważne, że wiem, że to jest prawda. Nieważne też, że każda rzecz jest wyceniona w oparciu o skomplikowany algorytm, uwzględniający koszty materiałów i ilość roboczogodzin, poświęconych na wykonanie danej rzeczy, więc ceny nie są wzięte z powietrza.
Ale wiecie dlaczego jest mi najbardziej przykro? Chyba dlatego, że tak niewielu z nas stać na takie rzeczy. Mówię tu też o sobie (bo nie wiem czy wiecie, skąd się w ogóle wziął pomysł na to, by nauczyć się robić na drutach?! Otóż stąd, że znalazłam kiedyś w Gdańsku, w cudnym sklepiku z dzierganymi rzeczami, tak piękną czapkę, że MUSIAŁAM ją mieć! Ale kosztowała 150 zł… Mój mąż powiedział, że jeszcze nie zwariował, by pozwolić mi tyle wydać na czapkę… i co najwyżej mogę sobie taką sama zrobić!).
Ciekawe zdanie usłyszałam kiedyś od mojego Przyjaciela: „Jak Ci kiedyś ktoś powie, że masz za drogie te rzeczy, wiesz co mu powiedz? Powiedz mu, że one nie są za drogie! Jego po prostu na nie nie stać! Bo czy ktoś kiedykolwiek powiedział, że hotel 5-gwiazdkowy jest za drogi i powinien być tańszy? Nie! Co najwyżej ktoś powie, że nie stać go do niego pojechać!”
Hmm – pewnie nie powiem tego nikomu, bo rzadko mówię ludziom tak dobitne rzeczy, no chyba że ktoś naprawdę doprowadzi mnie do ostateczności :P Choć biorąc pod uwagę ostatnie doświadczenia komentarzy w stylu: „Jak można sprzedawać poduszkę za 150 zł, kiedy w sklepach można kupić podobną za naprawdę parę złotych?!?!?!” - sprawiają, że pokornieję i dopuszczam do siebie myśl, że pewnie z niejednym zdumiewającym kwiatkiem jeszcze się spotkam na drodze sprzedaży rękodzieła :P

Komentarze

  1. Głowa do góry :) wiadomo że początki bywają trudne i czasem trzeba trochę poczekać by ruszyło .... Jeśli chodzi o ceny sama piszesz że nie są one z powietrza a że można kupić coś podobnego taniej można ale i kilka set innych ludzi może mieć taką samą . Każdy TWÓJ wyrób jest wykonany z miłością i trwałością a nie przez jakąś maszynę bez duszną . Pewnie masz racje że nasze społeczeństwo nie stać a może w takim razie poszerzysz swój rynek o zagranicznych kupujących ? sama nie raz korzystam ze stron obcokrajowców i kupuje różne rzeczy . Na pewno się nie poddasz i trafisz w końcu na tak zwaną fale masz waleczną dusze i nie lubisz przegrywać :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Aldonka! Twoje komentarze zawsze dodają mi skrzydeł! Dziękuję za każde dobre słowo - i tu, i "w realu"! Plan na sprzedaż zagraniczną oczywiście też jest, mam nadzieję też jednak, że i w Polsce uda mi się dotrzeć do kogoś zainteresowanego rękodziełem <3 Na razie proszę o trzymanie kciuków - albowiem w grudniu pierwsze jarmarki przede mną! Pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty