Choć goni mnie czas...
Początek
lutego to w Unikatach Małgorzaty pierwszy moment od początku
istnienia „Firmy”, kiedy ilość pracy nad zamówieniami tak
szczelnie wypełniła mój czas, że nie mam nawet chwili na
dokończenie działań „startowych”. Tak więc lepsze zdjęcia na
stronę internetową, rozpoczęcie regularnego prowadzenia
instagrama, stworzenie sklepu na Etsy, nie mówiąc już o częstszych
wpisach na blogu – ciągle i cierpliwie czekają na swoją
kolej :P
Nie
śmiem jednak narzekać na zaistniały stan rzeczy! Choć moja
pesymistyczna (tzn. realistyczna oczywiście!) natura nie omieszkała
już dorzucić swoich trzech groszy, przekonując mnie, że to wcale
nie musi być długotrwałe ;) W każdym razie duża ilość
pracy, która wiąże się nie tylko z powstaniem czegoś
nowego, ale też z powędrowaniem Unikaciku od razu do swojego
Nowego Właściciela – dodaje mi nowej energii do działania.
Dokładnie tego było mi teraz potrzeba! Mi – by uwierzyć, że ta
działalność być może rzeczywiście jednak ma jakąś szansę
(chyba, być może, na pewno!). A Wam – byście nie musieli czytać,
że to wszystko jest bez sensu i najlepiej to siedzieć w korpo,
albo jeszcze lepiej na bezrobociu :P
Choć
trochę zaczyna mnie teraz martwić coś innego. A mianowicie, czy
pędząc z igłą w ręku – będę miała Wam o czym
pisać…!!!??? Bo sami dobrze wiecie, że przejścia z urzędnikami
są ciekawsze i szczelniej wypełnione absurdami, niż jakieś
tam przygody złamanych igieł w starej maszynie :P Hmm… W
chwili braku weny, zawsze mogę Wam opisać mój pierwszy wypadek
przy pracy we własnej Firmie. Ale na razie Wam tego oszczędzę.
Wystarczy, że niektórzy słuchając tego, mdleli! Skóra odrosła,
palec sprawny, więc nie ma o czym mówić :P
Ja
wracam więc do filcu i lnu, a Wy myślcie, jak jeszcze
mocniej możecie napiąć mój kalendarz w najbliższym czasie
<3
"Niektórzy słuchając tego, mdleli" - to o mnie? ;)
OdpowiedzUsuńHmm... Jeśli Unknown=Regina, to tak :P
Usuń