Pierwsze koty za płoty




W roku 2020 planuję trochę zmian w Unikatach Małgorzaty. To, że nic nie działa i wszystko po prostu źle wygląda – to wiecie. Mam nadzieję, że po ponad roku popełniania samych błędów, teraz będzie już tylko lepiej. A Unikaty? Nie wiem, może ich już po prostu nie będzie?

Ale na razie nie o tym. 

Blog miał być terapią w trudnych chwilach, a że teraz taka nadeszła, to  muszę skorzystać z dobroczynnych właściwości wyrzucenia z siebie frustracji. Choć może to nie frustracja, a przerażenie odkryciem, jakiego dokonałam!

Pomimo tego, że mamy Herkulesa, niby kota z krwi i kości, już prawie 8 lat, to tak naprawdę do teraz nie wiedziałam, co oznacza „mieć kota”!

Przed Świętami Bożego Narodzenia przypałętał się do nas kociak i to właśnie on, jako kot bardziej kocisty niż Herki, przewrócił nasz świat (czyt. przede wszystkim mieszkanie) do góry nogami! 

Powinniśmy być bardziej czujni, bowiem już sposób, w jaki się u nas pojawił, nie wróżył niczego zwyczajnego… Albowiem kocurka znaleźliśmy… na drzewie. Jako, że siedział na tym nieszczęsnym drzewie 5 albo 6 godzin – dało nam to do myślenia. No bo jaki kot sam z siebie siedzi tak długo w jednym miejscu (nie śpiąc!), kiedy na dodatek pada deszcz?! 

Mój biedny Mąż musiał więc zataszczyć pod drzewo drabinę i ściągnąć biedaka… Kot zamiast współpracować, wolał mruczeć i tulić się do ręki, która próbowała go złapać i uratować. To był kolejny punkt, który wskazywał na brak normalności u małego Gnoma. Ale ja oczywiście zbagatelizowałam to… Nakarmiłam Wymoczka i sobie poszedł. Ale w Święta wrócił. Brudny... Wychudły… Nie bardzo wiedziałam, co z nim zrobić, a właśnie wyjeżdżaliśmy do Rodzinki. Więc dostał miskę i ciepły koc na naszym ogródku. Nie było nas 4 dni, a kiedy wróciliśmy, Kocurek oczywiście nadal spał na zostawionym kocyku… No to go wpuściliśmy do środka…

Kot Przytulas, dał się umyć, grzeczniutki był… Z Herkim nawet złapał nić obojętności (co u kotów jest całkiem dobrym początkiem :P). I tak trwało to dłuższy czas. Aż kocurek się nie odżywił i nie pokazał prawdziwej twarzy, tzn. mordki!

Już teraz wiem, że kocie ADHD może występować w wersji normalnej i galopującej. Hermes oczywiście prezentuje najbardziej galopujące, jakie istnieje! Ściągnięte firanki, rozbite szklanki i przeloty powietrzne pomiędzy stołem a fotelem są na porządku dziennym. Nieraz też dostanie po głowie od Starego Kota, bo uważa, że przecież pomimo swojej dostojności Herkules powinien się z nim bawić… 

Hermesie ADHD jest prezentowane nawet podczas miziania… No bo nie można przecież po prostu być głaskanym, trzeba tysiąc razy zmienić pozycję, położyć się na plecach, na boku, na głowie, ugryźć, polizać, wreszcie się opamiętać, że chce się być mizianym, no i pomruczeć jak traktor. Nawet lekarz nie mógł Dziada zbadać, bo Świrus tak mruczał, że poza tym, że ma serce to weterynarz NIC nie słyszał!


Tak więc nie mam czasu martwić się Unikatami, ani niczym innym, bo Młody zapewnia mi nieustającą rozrywkę w postaci ratowania resztek naszego mienia! Ciekawe na jak długo wystarczy naszego dobytku materialnego :P

Komentarze

Popularne posty